Katarzyna Marciniak: Nie wydajemy pieniędzy na prawo i lewo.

5 godzin temu | 12.03.2025, 21:16
Katarzyna Marciniak: Nie wydajemy pieniędzy na prawo i lewo.

Przerwę w rozgrywkach Orlen Basket Ligi wykorzystaliśmy na przygotowania do decydującej części sezonu. Po raz kolejny - jako klub - stanęliśmy przed dużym wyzwaniem. Mogę zdradzić, że to były bardzo pracowite tygodnie - mówi Katarzyna Marciniak, prezes zarządu Grono SSA, która wyjaśnia, dlaczego klub w ostatnim czasie zdecydował się na dużą liczbę zmian.

Miłosz Rataj: Jak Pani ocenia sytuację drużyny na 10 meczów przed zakończeniem sezonu?

Katarzyna Marciniak: Sytuacja nie jest łatwa i tego nie ukrywamy. Widzimy, co dzieje się w tabeli. Rywalizacja w drugiej połowie tabeli stała się jeszcze bardziej zacięta. Na nas wpływa to jednak mobilizująco. Zarówno na zarządzających klubem, jak i na zawodników, trenera i członków sztabu. Wiemy na co nas stać i o co gramy. Stawka jest wysoka.

MR: Orlen Zastal Zielona Góra nadal ma szansę na miejsce w play-in, ale jednocześnie goniąc silniejszych rywali, musi oglądać się na zespoły z tym samym bilansem.

KM: Tak, dlatego każdy mecz ma ogromne znacznie. Spotkanie z GTK Gliwice, bezpośrednim rywalem w tabeli, kompletnie nie ułożyło się po naszej myśli, ale z drugiej strony - znów musieliśmy mierzyć się z problemami kadrowymi i kontuzjami. Przed nami rywalizacja z AMW Arką Gdynia, której nie możemy przegrać, tym bardziej, że gramy przed własną publicznością. Wsparcie kibiców w tej części sezonu będzie kluczowe, a meczów w CRS zostało już tylko cztery.

MR: Pod względem kontuzji i wymuszonych zmian w zespole to jeden z najtrudniejszych dla Zastalu sezonów. To trzeci zestaw zawodników. Skąd tyle zmian w ostatnim czasie?

KM: Nic nie wydarzyło się bez powodu, a nasze wymuszone - przez pewne wydarzenia - decyzje nie były przypadkowe. Zarzuca się nam eksperymentowanie, ale z perspektywy biura wygląda to zupełnie inaczej. I musieliśmy reagować na to co się dzieje.

MR: Czy może to Pani rozwinąć?

KM: W pierwszej części sezonu byliśmy niezadowoleni z gry zespołu. Cztery porażki z rzędu były dla nas jasnym sygnałem i wywołały reakcję zarządu. Zdecydowaliśmy się na zmianę trenera i pierwszego rozgrywającego. Wrócili do nas Filip Matczak i Walter Hodge. Wiedząc teraz jakie były efekty zmian śmiało mogę powiedzieć, że nie żałujemy podjętych decyzji.

MR: A jeśli chodzi o wymianę obcokrajowców w lutym? Nie uważa Pani, że było już za późno na tak diametralne zmiany?

KM: W lutym mieliśmy dwie opcje. Nie decydować się na zmiany i czekać na powrót kontuzjowanych lub mając pełną świadomość, że nie wrócą do gry na czas szukać zastępców. Wybraliśmy tę drugą opcję.

MR: Czy kontuzja Wesleya Harrisa była na tyle poważna, że nie wróciłby do gry w marcu?

KM: Tego już się nie dowiemy, ale zawodnik podjął próbę powrotu do treningów. Jednak po kilku minutach zajęć zdecydował o ich przerwaniu i oznajmił, że nie jest w stanie kontynuować treningu. Rehabilitacja trwała dwa miesiące. Nie mogliśmy dłużej czekać stąd decyzja o rozwiązaniu umowy za porozumieniem stron. Podobna, jednakże bardziej klarowna i nieszczęśliwa, była sytuacja z Kamarim Murphy. Zerwane ścięgno Achillesa to bardzo poważna kontuzja i wykluczyła go definitywnie z gry do końca sezonu. Znaleźliśmy kompromis. Mamy nadzieję, że Kamari szybko wróci do zdrowia.

MR: Nie o wszystkich zmianach decydowały kontuzje…

KM: Wiedzieliśmy, że Walter Hodge odejdzie i na to byliśmy przygotowani. Do rozwiązania umowy z Evaldasem Šaulysem przymierzaliśmy się już w grudniu. Nie byliśmy zadowoleni z poziomu, jaki prezentuje i tutaj to nie była decyzja podejmowana z dnia na dzień. Litwin nie mógł dać z siebie maksimum, bo utrudniały mu to dolegliwości bólowe pleców. Zupełnie inaczej było w przypadku Sindariusa Thornwella, który otrzymał bardzo dobrą ofertę z Flying Tigers. To drugi najwyższy transfer w historii klubu. Zysk finansowy, ale też należy pamiętać, że to też strata kluczowego zawodnika. To kolejne wyzwanie przed jakim stanęliśmy na początku lutego: znaleźć następcę Thornwella.

MR: Wielokrotnie słyszeliśmy o tym, że sytuacja na rynku transferowym jest bardzo trudna. Co kryje się za tym stwierdzeniem?

KM: Sytuacja finansowa klubu jest powszechnie znana. W poprzednich latach klub stracił zaufanie agentów i zawodników. W zasadzie próbujemy odnaleźć się na rynku transferowym od zera. Musimy na nowo zbudować zaufanie środowiska i wiarygodność Zastalu.

MR: Sygnały o dalszych problemach finansowych klubu w postaci wpisów zawodników w mediach społecznościowych nie budują tej wiarygodności…

KM: Obecna sytuacja finansowa, wyłączając zaległości z lat poprzednich, jest stabilna. Nie przekroczyliśmy założonego na ten sezon budżetu i w kasie klubu jest jeszcze zapas na ewentualne ruchy. Kluczowa była dotacja z miasta. Bardzo się cieszymy z powrotu finansowego wsparcia ze strony magistratu. Tę relację również musieliśmy odbudować i zrobimy wszystko, aby ta współpraca już nigdy nie została przerwana. Co do ostatnich działań, uspokajam: wszystkie kontrakty zostały rozwiązane za porozumieniem stron i nie wypłyną z tego konsekwencje w BAT.

MR: Opinia publiczna zarzuca klubowi chaotyczne i nieodpowiedzialne decyzje. Jak się pani do tego odniesie?

KM: Jeszcze pod koniec stycznia kibice chwalili nasze działania i byliśmy przekonani, że odzyskaliśmy ich zaufanie. To było dla nas bardzo ważne, bo widok wypełnionej po brzegi hali “CRS” jest wyjątkowy i odbieramy to jako poparcie obranego kursu. O czym wspomniałam wcześniej, nie wszystko było efektem naszych działań i musieliśmy reagować na bieżąco, podejmując niełatwe decyzje. Niewielu bierze pod uwagę fakt, jak pole naszych manewrów na rynku transferowym jest ograniczone. Podam konkretny przykład. Zamiast gry w Zastalu jeden z graczy zdecydował się na kontrakt z inną drużyną Orlen Basket Ligi, bo agent nie ufał klubowi ze względu na złe doświadczenia ze współpracy w przeszłości. Negocjacje zakończyły się dla nas fiaskiem, bo ostateczną decyzję podjął sam zawodnik, którego w odmowie utwierdziła "nasza kartoteka". Klub odbudowuje zaufanie, a to wymaga czasu i pieniędzy. Pracujemy nad tym i z tego miejsca dziękuję wszystkim wspierającym nasz plan odbudowy.

MR: Liczba transferów może jednak kreować wrażenie szastania pieniędzmi.

KM: Nie jesteśmy milionerami, którzy rozdają pieniądze na prawo i lewo. Nie możemy sobie na to pozwolić. Mówiłam o relacjach finansowych z zawodnikami, ale mamy również zobowiązania wobec partnerów w Zielonej Górze. To nasi ludzie, którzy czują się zawiedzeni, a niektórzy nawet oszukani. Wiele dzieje się także w kwestiach poza sportowych. Pracujemy ciężko i w bardzo trudnych warunkach. Systematycznie spłacamy zaległości i jednocześnie walczymy o bezpieczną przyszłość Zastalu. Nie brakuje nam wiary w to co robimy. Nie eksperymentujemy i nie nadwyrężamy możliwości finansowych klubu. Zdobyliśmy wiele jednak zbyt dużym kosztem. Teraz walczymy o zupełnie inne cele. To zupełnie inna gra. Z perspektywy lat mogę śmiało powiedzieć, że zdecydowanie trudniejsza w wielu kwestiach niż gra o medale.

MR: Dziękuję za rozmowę.

KM: Również dziękuję i do zobaczenia w piątek na meczu z Arką Gdynia.

Udostępnij
 
5625552