To nie był standardowy wieczór dla zielonogórskiej koszykówki. W totalnej ciszy nasi zawodnicy wygrali z drużyną z Dąbrowy Górniczej 97:74.
Pierwszy gwizdek przerwał ciszę w hali CRS. To zdecydowanie najdziwniejszy początek spotkania w historii tej hali. Pierwsze punkty dla naszej drużyny zdobył Joe Thomasson. Choć goście to drużyna z przeciwnego bieguna tabeli Energa Basket Ligi, to po pierwszych pięciu minutach to oni prowadzili 9:8. Następne minuty pokazały, że goście nie przyjechali tutaj na sparing. Dwie minuty przed końcem pierwszej części meczu prowadzili aż 18:13. Przed upływem pierwszych dziesięciu minut zdołaliśmy zmniejszyć stratę o jedno oczko, ale po syrenie kończącej kwartę na tablicy wyników widniał rezultat 16:20.
Druga kwarta rozpoczęła się od straty naszych zawodników przy wyprowadzeniu piłki z boku – nasz błąd na punkty celnym wsadem zamienił Moore. Skuteczny był jednak Gordon, który zdobył cztery punkty z rzędu. Po trzech minutach drugiej części spotkania goście prowadzili już 27:20, jednak trzy trójki zdobyli King, Thomasson i Zyskowski – po ostatniej wyrównaliśmy stan spotkania – było 29:29. Po kolejnych 100 sekundach wyszliśmy na pierwsze prowadzenie w tej części meczu, jednak celną trójką odpowiedział MKS. W następnej akcjach celnie zza linii 6,75 trafiali Koszarek i Hakanson i tym samym wyprowadzili nasz zespół na prowadzenie 40:38. Do końca kwarty nasi nie przestawali atakować, dzięki czemu do przerwy prowadzili 47:42.
Druga połowa rozpoczęła się od ataku z naszej strony. Po trzech minutach prawie podwoiliśmy przewagę dzięki trafieniom Meiera i Kinga. Przez pierwszą połowę kwarty goście zdobyli jedynie cztery punkty – my w tym samym czasie aż dwanaście. O tej części meczu można powiedzieć jedno – odbyła się. Gra obydwóch drużyn nie porywała, choć Stelmet Enea BC powoli i sukcesywnie powiększał przewagę. Wynik po 30 minutach gry: 71:55.
Pierwsze dwie minuty ostatniej części meczu były wyrównane, oba zespoły zdobyły po cztery punkty. W kolejnych akcjach skuteczni byli goście, którzy zmniejszyli stratę do dwunastu oczek. Nasza drużyna nie należy jednak do tych, które pozwalają sobie na takie przestoje – w połowie ostatniej kwarty prowadziliśmy już 83:64. Goście do końca walczyli o zmniejszenie straty, ale za każdym razem nasi gracze odpowiadali skutecznym rzutem. Końcowy wynik: 97:74.