Zielonogórzanie musieli uznać wyższość Legii Warszawa w niedzielnym meczu ORLEN Basket Ligi, przegrywając 84:94. Mimo obiecującego początku, to trzecia kwarta okazała się katastrofalna – i właśnie ona przesądziła o losach spotkania. Jesteśmy rozczarowani i zawiedzeni, bo ten mecz mógł wyglądać zupełnie inaczej, gdyby nie kompletny brak koncentracji w tej jednej, fatalnej odsłonie.
Mecz rozpoczął się obiecująco – Sindarius Thornwell i Kamari Murphy zapewniali nam przewagę, a drużyna prezentowała się solidnie. Jednak Legia szybko znalazła na nas odpowiedź. Michał Kolenda i Ojars Silins zaczęli punktować, a późniejsza trójka Kamerona McGusty’ego zwiększyła przewagę gości do ośmiu punktów. Nie poddawaliśmy się – Evaldas Saulys i Thornwell z dystansu starali się odrabiać straty, i po pierwszej kwarcie przegrywaliśmy zaledwie 27:29.
Druga kwarta to wyrównana walka, z momentami, w których odzyskiwaliśmy prowadzenie. Michał Kołodziej zdobył ważne punkty, ale Legia nie pozwalała nam na dłuższą radość. Mate Vucić i Andrzej Pluta szybko wyprowadzili swój zespół na prowadzenie, a mecz stał się bardzo wyrównany. Na koniec pierwszej połowy rzut Jawuna Evansa z połowy boiska doprowadził do remisu 55:55, pozostawiając nadzieję na lepszą drugą część spotkania.
Niestety, trzecią kwartę musimy zapomnieć – choć tak naprawdę powinniśmy ją pamiętać jako przestrogę. To była totalna katastrofa. Zaczęło się od kilku skutecznych akcji Kamerona McGusty’ego, a potem przyszła trójka Michała Kolendy, która powiększyła przewagę Legii do 13 punktów. W tym momencie nasz zespół całkowicie się pogubił. Piłka była tracona raz za razem, a nasze próby skonstruowania ataku kończyły się fiaskiem. Legia bezlitośnie to wykorzystała – trafienia Shawna Jonesa i McGusty’ego sprawiły, że po trzeciej kwarcie przegrywaliśmy już 61:84. Trudno znaleźć słowa, które oddałyby naszą frustrację. Ta kwarta zupełnie nas rozbiła, a zamiast walczyć o zwycięstwo, musieliśmy myśleć o ratowaniu honoru.
W czwartej kwarcie próbowaliśmy jeszcze podjąć walkę, ale Legia miała pełną kontrolę nad meczem. Choć Thornwell i Woroniecki walczyli do końca, nie byliśmy w stanie zbliżyć się do rywali. Ostatecznie przegraliśmy 84:94, ale tak naprawdę ten mecz przegraliśmy w trzeciej kwarcie – kwarcie, w której nas po prostu nie było na boisku.
Najlepszym zawodnikiem Legii był Kameron McGusty, który zdobył 24 punkty i 5 zbiórek. Z naszej strony najwięcej dał drużynie Sindarius Thornwell z 21 punktami, 7 zbiórkami i 5 asystami. Jednak, jak pokazuje wynik, to zdecydowanie za mało, by myśleć o wygranej, kiedy traci się pełną kontrolę nad meczem w jednej kwarcie.
Przegrywamy, ale wyciągniemy z tego wnioski. Wiemy, co zawiodło, i będziemy nad tym pracować.