Triple-double Nemanji, czyli nagroda za ciężką pracę

4 miesiące temu | 18.06.2024, 17:58
Triple-double Nemanji, czyli nagroda za ciężką pracę

Nemanja Nenadić już na zawsze stał się częścią historii Zastalu. Jego triple-double w meczu ze Spójnią jest nie tylko pierwszym w jego karierze, ale i pierwszym dokonanym w barwach klubu z Zielonej Góry. Trenerzy Zastalu mówią jednak jasno: Nenadić nie pokazał jeszcze wszystkiego, na co go stać.

Mecz ze Spójnią był wyrównany tylko w pierwszej kwarcie. Później dominowała tylko jedna drużyna, a wśród niej koszykarz z numerem 20 na plecach, tatuażem na prawym ramieniu, który tego dnia założył buty Kyriego Irvinga i – tradycyjnie – dwie pary wysokich skarpet.

Nemanja był tego dnia nie do zatrzymania. Chętnie wjeżdżał pod kosz, skakał do zbiórek i rozdawał asysty. W meczu, który Zastal wygrał aż 106:64, uzbierał 18 punktów, 11 zbiórek i 10 asyst.

28-letni koszykarz pewnie czuje się, gdy gra przyspiesza. Szybkie przechodzenie z obrony na ataku z piłką w ręce to jego domena. To moment, gdy jego głowa na boisku odpoczywa. Wie, że ma nad rywalami przewagę. Jest szybki, wysoki, świetnie kozłuje i mija obrońców na pierwszym kroku. Bawi się koszykówką. Może skończyć akcję dynamicznym wejściem pod kosz z lewej lub prawej strony. Jeśli widzi wolnego zawodnika na otwartej pozycji za trzy, szuka go podaniem z jednej ręki. Nie zdarza mu się to co mecz, ale gdy ma dzień, wtedy jego grę po prostu przyjemnie się ogląda.

We wtorek to był właśnie ten dzień.

– To pierwsze triple double w mojej karierze. Czuję się świetnie i zapamiętam ten występ na długo – mówi Nemanja Nenadic. – Podczas meczu nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale asystenci trenera uświadomili mnie, że brakuje mi jedynie dwóch asyst. To osiągnięcie to duża zasługa kolegów, którzy świetnie mnie wspomagali – dodaje pochodzący z Belgradu koszykarz.

Rolę asystentów w zespole Olivera Vidina pełnią Milan Mitrović i Jakub Lewandowski. To oni z perspektywy ławki najuważniej przyglądali się grze Nenadicia. – Mimo krótkiego czasu pomiędzy spotkaniami, na mecz ze Spójnią przygotowaliśmy się bardzo dobrze, a nasi zawodnicy potraktowali je bardzo serio. Chcieliśmy ich zniszczyć od pierwszego gwizdka, by później grało nam się łatwiej. I tak się stało – tłumaczy Mitrović.

Dwie asysty do historycznego wyczynu

42-letni trener zdradza też kulisy potrójnej zdobyczy Serba. – Po trzeciej kwarcie zauważyliśmy z Kubą Lewandowskim, że Nemanji brakuje ledwie dwóch asyst do triple-double. Oliver zdecydował, żeby wrócił na parkiet i rozdał jeszcze dwa asysty – mówi Milan Mitrović, asystent trenera Olivera Vidina.

Na trzy minuty przed końcem Nenadić zabrał piłkę na połowie parkietu. Podając ją do Przemka Żołnierewicza, pokazał gest ręką do góry. Chciał, żeby „Żołnierz” skończył tę akcję punktami. Nasz skrzydłowy nie odczytał jego intencji i oddał mu piłkę na łatwy lay-up. Obaj wracali na do obrony uśmiechnięci, a Nemanja tłumaczył, że w tej akcji wcale nie zależało mu na zdobyciu punktów. 

– Zorientowałem się, że idzie po triple-double w przerwie meczu, gdy spojrzałem w statystyki. W trakcie transmisji wspomniałem, że będziemy śledzić, czy uda mu się osiągnąć ten niecodzienny wynik. Zapomniałem jednak o tym zupełnie w trzeciej kwarcie. W czwartej odsłonie byłem nieco zdumiony, gdy zszedł z parkietu, a brakowało mu ledwie dwóch asyst. Wyraziłem zdumienie na antenie, ale w tym samym momencie Nemanja wstał z ławki. Pomyślałem więc, że ktoś dał mu znać, jak blisko jest historycznego osiągnięcia – opowiada komentujący to spotkanie Radosław Spiak.

Triple-double to rzadkie osiągnięcie na polskich parkietach. Jednym z niewielu graczy, któremu udała się ta sztuka, jest trener PGE Spójni Marek Łukomski. Jako gracz AZS Szczecin zanotował 21 punktów, 10 zbiórek i 10 asyst w sezonie 2000/2001. Wyprawy do Zielonej Góry nie będzie jednak dobrze wspominał. Przed kiloma minutami klub ze Stargardu ogłosił jego zwolnienie. Warto dodać, że pierwsze triple-double odnotowane w statystykach Polskiej Lidze Koszykówki miało miejsce w sezonie 1998/1999. Dokonał go Tyrone Barskdale z Zagłębia Sosnowiec w meczu z Zastalem. Barskdale miał 12 punktów, 11 zbiórek i 11 asyst.

Bardzo bliski osiągnięcia był także Łukasz Koszarek w sezonie 2014/2015. W szóstym spotkaniu finałów przeciwko Turowowi Zgorzelec miał 15 punktów, 11 asyst i 9 zbiórek. – Ale zabrakło też kilku strat i też bym miał triple-double, tylko trochę inne – żartował po meczu w rozmowie z Przeglądem Sportowym. Chwilę wcześniej wyściskał trenera Saso Filipovskiego i podniósł po raz drugi mistrzowski puchar dla klubu z Zielonej Góry.

Pierwszy w hali 

Wróćmy jeszcze na chwilę do wydarzeń z wtorkowego wieczoru. – Nemanja zanotował pierwsze w karierze triple-double, ale wszyscy zagrali super – mówił po meczu Oliver Vidin. Podkreślał, że intensywność gry i mecze co trzy dni sprawiają, że jego drużyna nie ma czasu, aby celebrować momenty zwycięstw czy płakać nad porażkami. Po prostu musi iść dalej i myśleć już o kolejnym spotkaniu. - Czy wygramy, czy przegramy, nie możemy ani cieszyć się i imprezować, ani płakać. Od razu myślimy o kolejnym spotkaniu - dodawał serbski szkoleniowiec, który latem przekonał Nenadića na przeprowadzkę z Belgradu do Zielonej Góry.

Nemanja Nenadić w Zielonej Górze wszedł w buty po Iffe Lundbergu. Trudno uciec mu od porównań do Duńczyka, który w Zielonej Górze rozegrał przełomowy sezon w karierze i został oddany za sowity buyout do CSKA Moskwa. Obaj są wysocy jak na pozycje numer jeden (odpowiednio 191 cm i 197 cm) i obaj kiedyś grali więcej jako rzucający. W nowoczesnej koszykówce różnice pomiędzy pozycjami zanikają. Brad Stevens, były trener Boston Celtics otwarcie mówił, że w jego podejściu do koszykówki występują jedynie dwie pozycje: kozłujący i wysocy.

28-latek mieszka niedaleko hali CRS, w czteropiętrowych blokach przy ul. Ruczajowej. Po drodze na trening zgarnia trenera Mitrovića i razem rzucają przy zgaszonych światłach, zanim pojawi się reszta zespołu. - Nemanja pracuje bardzo ciężko. Jest zawsze godzinę przed naszymi zajęciami. Pracujemy nad kończeniem akcji z prawej strony, chce to poprawić. Cała liga doskonale wie, że chętniej kończy na lewą rękę. Często rywalizujemy ze sobą na rzutówkach, a przegrany stawia kawę - mówi  Mitrović, wielki wielbiciel kawy typu ristretto. To esencjonalny, gęsty napar, którego objętość jest mniejsza niż espresso. Mitrović uwielbia przesiadywać po treningach w kawiarni Hunter na os. Spawaczy, gdzie zabiera go pierwszy trener zespołu. - Oliver mocno pracuje nad tym, aby Nemanja był lepszym obrońcą. To musi jeszcze poprawić. Jeśli wzniesie się o dwa poziomy wyżej, będzie elitarnym defensorem - dodaje Mitrović.

Na "jedynce" dopiero się uczy

Nemanja Nenadić dostał u Vidina szansę, aby prowadzić grę zespołu. Dopiero się tego uczy i popełnia błędy. To normalne, czas powinien jednak pracować na jego korzyść. Czy zajdzie tak daleko jak Iffe? Na pewno ma papiery na granie na dobrym europejskim poziomie.

- W Nemanji drzemie spory potencjał, ale musi jeszcze pracować nad stabilnością formy. To dobry chłopak, który ma spory wachlarz umiejętności i jest bardzo wszechstronny. Dla niego to pierwszy sezon poza Serbią, z dala od rodziny i przyjaciół. Nie jest to łatwe, ale całkiem dobrze zaadaptował się do nowych warunków. Oczywiście cieszy mnie jego triple-double, ale ja osobiście wolałbym to zamienić na trzy dobre występy z drużynami z topu - mówi asystent trenera Jakub Lewandowski.

Nemanja szybko znalazł język z resztą kolegów. Trzyma się w szatni m.in. z Przemkiem Żołnierewiczem, ale nie jest tajemnicą, że najłatwiej było mu zaprzyjaźnić się z innym Serbem w drużynie. Dragan Apić w trakcie kariery grał w hiszpańskim Burgos czy rosyjskim Krasnodarze. Dla niego sezon poza ojczyzną to po prostu kolejny dzień w biurze. Na boisku rozumieją się niemal bez słów, choć to właśnie słowa dają im przewagę nad rywalem.

- Spędzamy wiele czasu poza treningami ze sobą. Oczywiście teraz trochę mniej, bo od kiedy pojawił się na świecie mój syn Relja, mam nowe obowiązki. Na boisku zaś rozumiemy się doskonale. Dużą przewagę daje nam to, że obaj mówimy w innym języku niż nasi obrońcy. Nie jest to ani język polski, ani język angielski. Możemy więc krzyczeć do siebie po serbsku, co zamierzamy zrobić za kilka sekund. To nam pomaga. To nasza mała przewagą, którą mamy. On zawsze szuka podań do mnie, a ja odwdzięczam mu się twardymi zasłonami. Wspieramy się i bardzo cieszy mnie jego triple-double. To nie zdarza się często, a on już kilka razy był blisko - mówi środkowy Dragan Apić.

Udostępnij
 
6040456