Nie tak miał się zacząć weekend dla kibiców i drużyny Orlen Zastalu Zielona Góra. Jechaliśmy do Ostrowa z dużymi nadziejami na zwycięstwo, lecz niestety wywozimy porażkę 70:84.
Wejście w mecz ponownie nie było najlepsze w naszym wykonaniu. W 4 minucie meczu, po trójce Adasa Juskeviciusa na tablicy widniał wynik 9:2 dla gospodarzy. Zastal się nie poddawał i po dobrych minutach Kołodzieja, Matczaka i Saulysa po pierwszej kwarcie przegrywaliśmy nieznacznie, 15:19.
Jeżeli mamy mówić kiedy był najlepszy moment w naszym wykonaniu w piątek to zdecydowanie jest to druga kwarta. Pod koszem karcił nas Damian Kulig (21 punktów w całym meczu - najlepszy strzelec spotkania), lecz u nas dalej szalał Evaldas Saulys (15 punktów, 3x3), a wspomagali go Murphy i Hodge. Na minutę i 36 sekund do końca połowy na tablicy wyników widniał wynik 30:37 dla Zastalu i niestety był to przełomowy moment tego meczu. Zielonogórzanom nie udało się zdobyć punktów do końca kwarty, za to Stal złapała rytm i doprowadziła do remisu po 37.
Wejście w drugą połowę w wykonaniu naszej drużyny pozostawiało wiele do życzenia. Ostrowianie zanotowali run 9:0 wychodząc na prowadzenie 46:37. Zastalowcy ciągle walczyli, lecz było to za mało na rozpędzaną Stal, w której szalał wcześniej wspomniany Damian Kulig. Na wyróżnienie w Zastalu zdecydowanie zasługuje również Artur Łabinowicz, który gryzł każdy centymetr parkietu (a nawet i jego okolic, ponieważ rzucając się po piłkę na aut, przewrócił 3 bandy reklamowe) - taką walkę uwielbiamy!
Ostatnie 10 minut to ponownie była jedynie formalność, nasi zawodnicy walczyli, lecz proste błędy i nie najlepsza skuteczność nie pomagały w gonieniu wyniku. Ostatecznie wracamy z Ostrowa na tarczy.
Ogromne podziękowania dla grupy kibiców z Zielonej Góry, która przez cały mecz dopingowała nas na boisku!
Foto: Anna Murawska /DBTeam.pl - foto&video