Już za tydzień zagramy z Arged BM Stalą Ostrów. Na spotkanie mistrza z wicemistrzem chyba nikogo specjalnie zapraszać nie trzeba, ale dla nieprzekonanych wybraliśmy pięć powodów, dla których warto zobaczyć na żywo zespół z Ostrowa w hali CRS.
Powód pierwszy. Rachunki do wyrównania. Obie drużyny mają sobie coś do udowodnienia. To w końcu starcie aktualnego Mistrza Polski (Arged BM Stal Ostrów) z Wicemistrzem Polski (Enea Zastal BC Zielona Góra).
W tym sezonie zespoły Olivera Vidina i Igora Milicica spotykały się dwukrotnie. W meczu o Superpuchar Polski rozegranym w Wałbrzychu górą byli zielonogórzanie, którzy wygrali w efektownym stylu 84:69. MVP spotkania został wybrany Jarosław Zyskowski, autor 18 punktów, 2 zbiórek i asysty.
- Trener mówił, że najważniejsze będzie zaangażowanie i tym głównie wygraliśmy. Graliśmy jako zespół i wyglądaliśmy super przede wszystkim w obronie – mówił Zyzio. Świetnie wyglądał w tym spotkaniu Devoe Joseph, autor 22 punktów. Ostatnio Kanadyjczyk zaliczył kryzys strzeleckiej formy, ale przypomniał o sobie w meczu z Treflem Sopot, któremu zaaplikował 6 trójek z 9 oddanych rzutów.
„Stalówka” wzięła rewanż w Ostrowie Wielkopolskim, gdzie zielonogórzanie przegrywali już 73:92, by rzucić się do szaleńczej pogoni w czwartej kwarcie i odrobić straty. Przy stanie 102:98 otwartą trójkę miał Tony Meier (najlepsze spotkanie w sezonie 18 punktów, 8/12 z gry) jednak piłka wykręciła się z kosza. Arged BM Stal wygrała 105:98.
Od tego czasu w obu zespołach doszło do zmian kadrowych. Stalówka jeszcze na początku sezonu pożegnała doświadczonego greckiego rozgrywającego Vangelisa Mantzarisa, a na początku roku 2022 dodała do składu Jakuba Garbacza, któremu poświęcimy osobny akapit.
Mimo dobrych występów amerykańskich graczy w Basketball Champions League, żaden z nich nie zmienił miejsca pracy, choć wydawało się, że na obwodzie drużyny jest za ciasno na tylu strzelców.
Przed okienkiem Stal proponowała iście gwiazdorską gażę Marcelowi Ponitce, ale ostrowianin zdecydował się na przeprowadzkę z Permu do Frankfurtu, gdzie ma pomóc Skyliners w walce o utrzymanie w ekstraklasie.
Na razie z bilansem 6-19 nowy zespół Marcela zajmuje ostatnie, 18. miejsce w tabeli. Na 16. pozycji, gwarantującej utrzymanie, na którym znajduje się drużyna Oldenburga (drużyna Michała Michalaka) z bilansem 9-16.
Powód drugi. Rozpędzona lokomotywa Stali. Gdy w ubiegłym roku drużyna Żana Tabaka rozjeżdżała kolejnych rywali w ekstraklasie, nasi kibice prześcigali się w rzucaniu gifów na Twittera z rozpędzoną lokomotywą. Teraz to samo mogliby robić kibice z Ostrowa. Ostatnia porażka drużyny miała miejsce 31. stycznia. Od tego czasu drużyna Igora Milicica nie przegrała meczu, a w między czasie sięgnęła po Puchar Polski.
Stalówka co prawda męczyła się z grającym o utrzymanie GTK Gliwice, a były gracz naszej drużyny Filip Put miał trójkę na zwycięstwo. Nie trafił, Stal wygrała 78:77 i po tym meczu żółto-niebiescy weszli na wysokie obroty. 101:77 w Sopocie, 105:61 w Stargardzie, 118:79 w Szczecinie i 108:84 z Hydrotruckiem u siebie. Co ciekawe, na co zwracał uwagę Tomasz Lis, autor nieregularnych impresji na stronie „Stalówka Blog”, drużyna Hydrotrucka Radom trafiła w tym meczu 17 trójek a mimo to przegrała wysoko. Trafić aż 17 trójek i przegrać mecz? W europejskiej koszykówce to praktycznie niemożliwe.
Jeśli chodzi o rzuty za trzy, to tak prezentuje się statystyka naszych rywali w ostatnich pięciu meczach:
Hydrotruck 17/42 - 40.5% (dom)
King 19/39 - 48.7% (wyjazd)
Spójnia 16/38 - 42.1% (wyjazd)
Trefl 21/42 - 50% (wyjazd)
GTK 10/36 - 27.8% (dom)
-----------------------------
83/197 – 42.1%
Stalówka to pierwsza ofensywa ligi, która zdobywa średnio 92.8 punktów, a w całym sezonie jej gracze mają skuteczność 40% zza łuku. Na korzyść gospodarzy przemawia jednak to, że drużyna Igora Milicica słabiej radzi sobie na wyjazdach, gdzie przegrała 5 z 13 rozegranych spotkań. Mocno liczymy, że szóstą porażkę ostrowianie dopiszą sobie po wizycie w Zielonej Górze.
KUP BILET NA MECZ ZE STALĄ [KLINKNIJ]
Powód trzeci. James Palmer. W rozmowie z Karolem Waśkiem na portalu Sportowe Fakty, trener Igor Milicic zdradził, dlaczego sięga po graczy z G-League, zaplecza NBA, którzy nie sprawdzili się dotychczas w Europie.
- To są zawodnicy dużo tańsi od tych, którzy już występują w Europie. Tam mogę dostać większy zakres tych indywidualnych umiejętności. Jeśli do tego trafimy z charakterem i pracowitością, to wtedy mamy pełen pakiet – tłumaczył.
To właśnie z G-League przywędrowali Kobi Simmons i James Palmer (na zdjęciu z piłką), który już zwrócił swoją uwagę jednego z euroligowych zespołów i ma szansę podążyć drogą Iffe Lundberga czy Treya Kella. Dzięki świetnej grze w Polsce, znaleźli się w europejskiej elicie (odpowiednio CSKA i Olimpia Armani Mediolan). Musimy więc przy okazji wspomnieć, że debiut Iffe w NBA ma odbyć się już 31 marca przeciwko Golden State Warriors. Już trenuje z drużyną Phoenix. Zobaczcie.
Przechodzimy już do Jamesa Palmera. 25-latek w maleńkiego miasteczka Upper Malboro w stanie Maryland rozgrywa swój debiutancki sezon w Europie. Notuje 16.0 punktów, 3.9 zbiórki i 3.5 asysty na mecz. Trafia 55.2% rzutów za 2 i aż 43% swoich rzutów za trzy punkty. W ostatnich pięciu meczach jest 6/8 zza łuku. W meczu z Kingiem Szczecin zdobył 29 punktów i trafił każdy z 10 oddanych rzutów.
Niemal identyczne, a nawet lepsze, statystyki Palmer wykręcał w silnej Basketball Champions League, gdzie notował 15.0 punktów, 6.3 zbiórki i 3.0 asysty. Do tego trafiał trójki na skuteczności 47.8% (11/27). W sześciu rozegranych meczach za każdym razem rzucał więcej niż 10 punktów. Najwięcej zdobył przeciwko Pinarowi Karisyaka – 21, miał też 7 zbiórek i 3 asysty.
Palmer znajduje się w samym czubie statystyk zaawansowanych dotyczących graczy ekstraklasy, jeśli chodzi o kończenie sytuacji spot up (rzut od razu po podaniu, jest w pierwszej dziesiątce ligi) czy izolacje. Jest bardzo skuteczny w grze tyłem do kosza, gdzie wykorzystuje swoją przewagę wzrostu. Akcje typu pick'n'roll stanowią tylko 16.5% jego posiadań, ale trafia w nich 54% rzutów co daje mu miejsce w top 5 ligi.
Amerykanin mierzy 196 cm wzrostu (centymetr niższy niż David Brembly) i ma imponujący zasięg ramion. W obronie może bez problemu switchować wyższych graczy, którzy będą mieli trudności z atakowaniem go po zamianie krycia. Ostrowianie z Palmerem na parkiecie notują zawrotne statystyki 132.8 punktów na 100 posiadań w ataku, tracą z kolei 107.7 punktów na 100 posiadań. Są więc lepsi o 25.1 punktów na 100 posiadań, gdy gracz z numerem 1 znajduje się na parkiecie. Jest jednym z najpoważniejszych kandydatów do statuetki MVP sezonu regularnego, obok Travisa Trice'a ze Śląska Wrocław i Jonah Mathewsa z Anwilu,
Czy mamy odpowiedź na świetnego Palmera? Mamy. Nazywa się Devyn Marble. Ich pojedynek będzie ozdobą środowego spotkania.
Powód czwarty. Jakub Garbacz.
MVP ubiegłorocznych finałów, który w dużej mierze przyczynił się do Mistrzostwa Polski dla „Stalówki”, latem zdecydował się na wyjazd z kraju. Podążył tą samą ścieżką, co Michał Michalak i jako pierwsze swoje miejsce za granicą, wybrał do gry niemieckie 40-tysięczne miasteczko Wiessenfells w Saksonii, gdzie mieści się siedziba klubu SYNTAINICS MBC, znanego wcześniej jako Mittledeuscher. Z Michalakiem łączy go podobny ofensywny styl gry, oparty w dużej mierze na oddawaniu rzutów za trzy.
Ten pierwszy po sezonie spędzonym w Wiessenfells, znalazł zatrudnienie w Oldenburgu, który występował w Basketball Champions League. Kariera Jakuba Garbacza w Niemczech trwała krótko, zagrał ledwie w ośmiu ligowych spotkaniach zanim został odsunięty od składu drużyny, którą prowadzi były szkoleniowiec zielonogórzan Igor Jovović. Kulisy swojej nieudanej przygody w Niemczech tłumaczył w rozmowie dla Sportowych Faktów.
Garbacz wrócił do Ostrowa i podpisał nową umowę do końca sezonu 2022/2023 (w kolejnym sezonie pojawi się kontrowersyjny przepis o Polaku na parkicie). Pochodzący z Radomia koszyakrz zaczął słabo, od 3/16 za trzy w pierwszych trzech meczach po powrocie. Po celnej trójce w meczu z Włocławkiem uciszał też trąbki w Hali Mistrzów, jego drużyna ten mecz przegrała. Z tygodnia na tydzień jednak wygląda coraz lepiej, wraca do formy pod okieme trenera od motoryki Artura Packa, a trener Milcic dał mu sporą rolę nie tylko w Stali, ale także w reprezentacji Polski. Garbacz ma statystyki na poziomie 12.5 punktów, trafia 36.3% swoich trójek.
Powód piąty. James Florence.
Nasz stary znajomy. MVP finałów przeciwko Twardym Piernikom Toruń. Zakochany w swoim rzucie za trzy strzelec, który rozgrywa już swój piąty sezon na parkietach ekstraklasy. Człowiek, który od czasu pożegnania z Zieloną Gorą, regularnie psuje nam imprezy. Florence był w składzie Arki Gdynia, która pozbawiła nas brązowego medalu w sezonie 2018/19 i odrobiła straty z pierwszego meczu. Od dwóch lat występuje w Ostrowie i to on był jednym z bohaterów finałowej „bańki”.
Przyzwyczaił się do roli pierwszego zmiennika z ławki. Tylko 10 z 27 meczów w tym sezonie zaczynał w pierwszej piątce. Notuje statystyki na poziomie 12.0 punktów, trafia rekordowe dla siebie aż 61.0% rzutów za dwa i 39.2% rzutów za trzy. Rozdaje przy tym 4.4 asysty, a na boisku spędza średnio tylko 21 minut.
Wydawało się, że gracz, którego podpisywał jeszcze ówczesny trener Stali Łukasz Majewski, nie znajdzie uznania w oczach Igora Milicica. Jest od dwóch sezonów bardzo ważnym elementem jego koszykarskiej układanki i nie zdziwi nas, jeśli w kolejnym sezonie również pozostanie w Ostrowie. Jak zaprezentuje się w Zielonej Górze? Musicie ten mecz zobaczyć na żywo. Bilety już są w sprzedaży. Gorąco zachęcamy do zakupu!