Khimki wygrywają w Zielonej Górze 97:74. Cieszy nas trzecia kwarta i dobre występy naszych rezerwowych graczy.
W pierwszej połowie dostaliśmy prawdziwy koncert w wykonaniu gości, którzy już do przerwy rzucili zielonogórzanom aż 11 trójek i wysoko prowadzili 54:33. Atmosfera na trybunach w drugiej kwarcie siadła, gdy gracze Stelmetu Enei BC mieli trudności ze zdobywaniem punktów, a sami łatwo je tracili. Na szczęście w trzeciej kwarcie znowu było głośno. Dzięki inywidualnym akcjom Michała Sokołowskiego (kontra i efektowny wsad) oraz Łukasza Koszarka (rzut na koniec kwarty) udało się zmniejszyć trochę straty jeszcze przed przerwą.
Eksperymentalny zestaw
W trzeciej kwarcie na placu pojawiła się piątka: Matczak, DeVoe, Mokros, Sakic, Hrycaniuk. To eksperymentalne zestawienie ludzi, którzy w oficjalnym meczu spotkali się na parkiecie pierwszy raz, zdało egzamin. W statysyce plus/minus mieli razem najlepszy wynik ze wszystkich naszych piątek w tym meczu (+7). Gabe DeVoe grał bez kompleksów i rzucił do końca trzeciej kwarty 14 punktów w 13 minut. Umiejętnie wymuszał faule, trafił 10 z 11 rzutów wolnych. Zakończył mecz z 17 punktami - był najlepszym strzelcem zespołu. W końcu pojawiły się przechwyty, zbiórki i gra z kontry. Publiczność poderwała się z miejsc, orkiestra Zastalu dołączyła z akompaniamentem do klubu kibica. Było pięknie.
- Jestem dumny z naszych chłopaków. Gdy przegrywaliśmy róznicą 20/30 punktów w tym meczu, chcieliśmy nadal walczyć. Jest jednak niezwykle trudno walczyć, gdy rywal rzuca ci 17 trójek w meczu. Mimo wszystko próbowaliśmy to robić i nie spuściliśmy głów w trudnym momencie. Dziękuję fanom, którzy wspierali nas przez cały mecz do samego końca - mówi Zeljko Sakic.
Najbardziej cieszą występy Filipa Matczaka (debiut na jedynce) i Jarosława Mokrosa, którzy zagrali w tym meczu odpowiednio 16 i 22 minuty. Obaj zostawili na parkiecie serducho, obudzili trybuny i po prostu zagrali dobre mecze po obu stronach parkietu.
- Jarek Mokros to świetny "energizer". To dobry chłopak, który w trudnym dla siebie momencie, dawał z siebie sporo na treningach. Jesteśmy wobec siebie szczerzy i ja akcpetuję to, że mógł być niezadowolony, gdy nie wychodził na parkiet - mówi Igor Jovović. - Powiedziałem mu, że dostanie możliwość, by zagrał więcej. Tak było dziś i on ją dobrze wykorzystał.
Połączyć energię
- Filip Matczak również zagrał dziś bardzo dobrze i dał nam dużo energii. Teraz musimy połączyć tę energię, którą dają Jarek i Filip, z resztą zespołu - dodaje szkoleniowiec zielonogórskiego zespołu.
- Czułem się jak w dniu urodzin. Była radość i euforia - żartuje Filip Matczak. - Staram się dać jak najwięcej dobrych rzeczy od siebie, ale nie oszukujmy się, aby grać na takiej intesywności z takim przeciwnikiem to jeszcze potrzeba czasu. Ja z uśmiechem na twarzy staram się robić swoje - dodaje. Rzeczywiście w niedzielę, gdy gracze w zielonych koszulkach rzucili się w pogoń 22-4, było widać gości, którym po prostu się chce. Co więcej, sprawia im to ogromną przyjemność. Tęskniliśmy za tym widokiem.
Trener o Savoviću
Na trybunach pojawili się m.in. Daniel Szymkiewicz (odwiedziny u Michała Sokołowskiego), Thomas Kelati i Boris Savović, który w sobotę rozwiązał kontrakt z naszym zespołem. W poniedziałek rano okazało się, że przenosi się do innego rywala z ligi VTB Avtodoru Saratov. Nie ma sensu w całej sprawie się doszukiwać się drugiego dna, po prostu dostał dobrą ofertę.
Czy Stelmet Enea BC na jego odejściu sporo straci? Czy może Mokros i Sakic w większym wymiarze minut sprawią, że drużyna zacznie lepiej bronić? Czas pokaże, ale niedzielna gra Morkosa (10 punktów i 5 zbiórek) i Sakica (11 punktów i 4 zbiórki) pokazała, że mogą wypełnić jego minuty. O sytuację Savovića dopytywali dziennikarze Jacek Białogłowy (Radio Zielona Góra) i Kamil Babiarczuk (TVP Gorzów).
- Możemy powiedzieć, że Savović nie czuł się tutaj komfortowo. My również nie czuliśmy się dobrze z jego nastawieniem. Podjęliśmy razem dojarzałą decyzję o rozstaniu, która nie krzywdzi klubu. Lepiej jest mieć drużynę, która w 100% koncentruje się na celu, który ma do wykonania. Statystyki? Zaczął sezon perfekcyjnie, grał wtedy tak, jak chcieliśmy. Ale nie liczą się tylko statystyki, ale także zaangażowanie, emocje i determinacja. W pewnym momencie zaczęliśmy to tracić. Nie ma sensu mówić o przyczynach. Myślę, że oboje w tej sprawie zachowaliśmy się fair - mówi Jovović.
Gracz meczu: Jordan Mickey rzucił 18 punktów, miał 11 zbiórek i 3 bloki. Były gracz Boston Celtics po jednym z fauli zbił też z obręczy rzut Gabe'a DeVoe niczym Kevin Garnett. Gdy ten chciał dobić rzut po gwizdku, Amerykanin ponownie zabrał piłkę z obręczy. Jarek Mokros uśmiechnął się i poklepał go po piersi. Oglądanie Mickeya i spółki było czystą przyjemnością.
- To był nasz drugi mecz z rzędu na wyjeździe. W pierwszej połowie świetnie dzieliliśmy się piłką. W drugiej straciliśmy koncetrację przy wysokim prowadzeniu, a gospodarze zaczęli agresywnie bronić. Udało nam się jednak opanować sytuację na boisku, trafiliśmy trzy trójki z rzędu i wygraliśmy to spotkanie. Atomosfera dziś na trybunach była świetna - mówi trener gości Georgis Bartzokas.
- Jestem zadowolony z naszego podejścia do tego meczu, energii i koncetracji. Nie mamy jednak jakości, by walczyć z takim klasowym zespołem jak Khimki. W pierwszej połowie mieliśmy otwarte rzuty, których nie trafiliśmy. Oni zaś rzucili 11 trójek w 20 minut. Cieszę się, że udało nam się nie stracić koncentracji i dzięki graczom z ławki jeszcze wrócić w tym meczu - mówi trener Igor Jovović.
Sporo ciekawych rzeczy działo się około meczu. Publiczność głośnymi oklaskami powitała Dee Bosta (wpadł do naszej szatni po meczu) i Jure Drakslara, Duo Destiny oczarowało trybuny swoim występem w przerwie. Do meczu zaś przygrywała orkiestra Zastal. Na trybunach zasiadło 2832 kibiców, którzy do samego końca byli z naszą drużyną.
Kolejna okazja już w środę - przyjeżdża King Szczecin. Mecz o godz. 19 w hali CRS. Bilety już w sprzedaży.