Freimanis: Zastal Enea jest drużyną, w której będę walczył o "coś"

4 miesiące temu | 18.06.2024, 16:07
Freimanis: Zastal Enea jest drużyną, w której będę walczył o "coś"

Rolands Freimanis pojawił się z rodziną w Zielonej Górze pod koniec zeszłego tygodnia - daliśmy mu kilka dni na aklimatyzację i w poniedziałkowy poranek porozmawialiśmy przed treningiem. Jak się okazało, porozmawialiśmy nie tylko o podpisaniu kontraktu w Zielonej Górze, ale poruszyliśmy również inne tematy koszykarskie. Zapraszamy do lektury.

- Zacznijmy od początku - podpisałeś z naszą drużyną kontrakt na początku października, a swój ostatni mecz zagrałeś w marcu. Co robiłeś przez ostatnie pół roku? Jak przygotowywałeś się do sezonu?

- Do czerwca nie robiłem praktycznie nic, ponieważ urodziło mi się dziecko. Spędzałem czas z rodziną. Dopiero w czerwcu rozpocząłem treningi z reprezentacją Łotwy. Przygotowywaliśmy się praktycznie całe lato, skończyliśmy czternastego sierpnia. Potem uczestniczyłem w zajęciach z jednym z łotewskich klubów i próbowałem być w jak najlepszej kondycji. Myślę, że przyjechałem do Zielonej Góry dobrze przygotowany. Nie jest to szczyt moich fizycznych możliwości, ale nie jest źle. Czuję się świetnie i uważam, że dobrze przepracowałem lato. Zobaczymy za miesiąc lub dwa czy rzeczywiście tak było 

- Jakie są Twoje pierwsze wrażenia po kilku dniach spędzonych w Zielonej Górze?

- Trudno powiedzieć. Jestem tu dopiero kilka dni i nie zdążyłem jeszcze nic zobaczyć. Mieliśmy zaledwie kilka treningów. Mogę póki co wyrażać się w samych superlatywach o mieście. Klub jest świetnie zorganizowany, zawodnicy mogą liczyć na wsparcie. Do tej pory wszystko jest w porządku i to jest moje pierwsze wrażenie. Czekam na moment, w którym rozpoczniemy granie, rozegramy jakiś mecz u siebie, zobaczę jak to wszystko wygląda. Póki co jest za wcześnie na oceny.

- Za Tobą kilka treningów z trenerem Tabakiem - jak Ci się podoba ta współpraca?

- Treningi są dobre. Intensywność jest duża, musisz dużo myśleć, nie możesz biegać jak "kurczak bez głowy". Musisz przewidywać wiele taktycznych sytuacji, trener jest naprawdę wymagający. Podoba mi się to - czyni to mnie (i nie tylko mnie) lepszym graczem każdego dnia. Nie możesz tylko biegać i rzucać bo koszykówka to dużo bardziej złożona gra. To świetny trener dla wszystkich i podobają mi się te treningi. Zobaczymy jak będzie dalej, bo powtarzam, jestem tu dopiero kilka dni i moja ocena opiera się tylko na nich.

- Jaki był główny powód, dla którego wybrałeś ofertę naszego klubu?

- Nie wiem (śmiech). Czekałem na odpowiednią ofertę, miałem ich trochę już dawno, nawet we wrześniu odzywało się do mnie kilka klubów. Były to dobre oferty, ale nie z gatunku tych, które trzeba wybrać. Chcę walczyć o coś. Zastal jest drużyną, która walczy o coś, więc zdecydowałem się podpisać kontrakt w Zielonej Górze. Słyszałem dobre rzeczy od graczy z poprzednich lat, a przecież już grałem wcześniej dla trenera Tabaka. Znamy się i uważam, że na tym kontrakcie zyskam ja i zyska drużyna. Nie chciałbym przychodzić do klubu i przeszkodzić w czymś dobrym - przyszedłem tu po to, aby odegrać swoją rolę w sukcesach klubu.

- W zeszłym roku miałeś okazję zagrać w hali CRS przeciwko wtedy jeszcze Stelmetowi Enei BC...

- Tak, tak, to była katastrofa. Kiedy przyszedłem na pierwszy trening pomyślałem od razu - mam z tym miejscem świetne wspomnienia z zeszłego roku. (śmiech) Nie pamiętam wiele z tego spotkania, najbardziej bardzo długą pogadankę z trenerami po meczu.

- Nie pozwoliłeś mi dokończyć pytania. Nie chciałem pytać o porażkę, ale o Twoje wrażenia związane z halą i kibicami.

- Aaa! Hala była pełna, to był wielki mecz dla wszystkich, wszyscy byli podekscytowani. A potem wyszliście na parkiet i zrobiliście z nami co zrobiliście. No ale to już przeszłość.

- Stare powiedzenie mówi: "if you can't beat them, join them" (dosłowne tłumaczenie: jeśli nie możesz ich pokonać, dołącz do nich). Ta zasada tu zadziałała? (śmiech)

- Nie, nie, nie, nie myślę w ten sposób, choć to trafna uwaga. (śmiech) Tak się po prostu zdarzyło, że dołączyłem w tym roku do Zastalu Enei BC - nie ma w tym drugiego dna.

- Jakie są Twoje cele na ten sezon? Drużynowo i indywidualnie.

- Moim celem indywidualnym jest... nic. Jak powiedziałem wcześniej, chcę być trybikiem w maszynie trenera Tabaka. Nie przyjechałem tu popisywać się swoimi umiejętnościami. Jestem w tym momencie swojej kariery, że nie muszę nic nikomu udowadniać. Nie jestem zawodnikiem, który myśli, że przyjdzie tu, zagra świetny sezon i wypatrzy go jakaś lepsza drużyna, w której zarobi jeszcze więcej pieniędzy. Przyjechałem tu tylko i wyłącznie po to, aby pomóc drużynie. Mam nadzieję, że wygramy w tym sezonie wszystko co tylko możemy w Polsce, a także awansujemy do fazy play-off w lidze VTB. Myślę, że naszą drużynę na to stać. Wszystko zależy od nas, uważam że jesteśmy na poziomie wielu ekip z ligi VTB - zobaczymy jak to się potoczy.

- Podczas swojej kariery grałeś w wielu miejscach - co w odniesieniu do nich powiedziałbyś o rozgrywkach PLK i VTB?

- Nie powiedziałbym, że polska liga jest słaba, może czasem zawodnicy są mniej utalentowani. Gracze pracują bardzo ciężko, wiem to po sobie. W zeszłym roku widziałem to w Anwilu, w tym w Zastalu - wszyscy trenują jak szaleni. Po pierwsze, w lidze polskiej nie można zarobić tak dużych pieniędzy jak w lepszych ligach. Oczywiście, kilka zespołów ma większy budżet, ale większość operuje znacznie mniejszymi kwotami. Te drugie próbują dogonić czołówkę kontraktując tańszych graczy z USA. Niestety większość z nich przyjeżdża do Polski i dba tylko o swoje punkty. Myślę, że wiele z tych drużyn ma jednego lub dwóch takich zawodników, którzy chcą jedynie rzucać, zdobywać punkty i wypromować się, aby odejść stąd gdzie indziej. To jest według mnie problem w lidze polskiej. Zobacz jak gra Arka Gdynia mając w składzie samych Polaków - potrafią wygrać z każdym. Grają dobrą koszykówkę. W Polsce możesz znaleźć naprawdę dobrych koszykarzy, wystarczy dać im szansę. W mojej opinii lepiej dać szansę młodym Polakom, niż kontraktować tanich obcokrajowców. Ci drudzy robią na parkiecie co chcą, a Ty jako kibic myślisz, że zależy mu na Twoim zespole - tak nie jest. Po sezonie odejdzie, więc go to nie obchodzi. Myślę, że drużyny z niższymi budżetami powinny skupić się na kontraktowaniu Polaków, a nie kompletu Amerykanów, którzy będą robili co będą chcieli. Wtedy poziom polskiej koszykówki naturalnie pójdzie w górę, bo poziom polskich zawodników będzie wtedy rósł. Jeśli chodzi o ligę VTB - to zupełnie inny poziom. Drużyny mają tam wielkie budżety i mogą podpisywać świetnych, doświadczonych zawodników. Gracze tam są nie tylko atletyczni, lecz także mają bardzo wysokie koszykarskie IQ, są mocni mentalnie. To nie jest tak, że VTB jest tu (Rolands pokazuje ręką nad głową), a PLK tu (pokazuje ręką pod kolanami). Między tymi ligami jest różnica, ale nie jest ona kolosalna.

- Wrócę na chwilę do ligi VTB - które miejsce zajmowałaby według Ciebie w Europie, jeśli miałbyś zrobić ranking pod względem poziomu rozgrywek?

- W mojej opinii na równi są trzy ligi - turecka, hiszpańska i VTB. Może dodałbym do tego jeszcze ligę włoską. Tak więc nie trzy, a cztery ligi są według mnie bardzo podobne pod względem poziomu. Może w Hiszpanii rozgrywki są trochę bardziej wyrównane - tam te z pozoru słabsze drużyny mogą pokonać Real czy Barcelonę. Ale z drugiej strony w VTB nawet ostatnio miałeś podobny przykład, kiedy Parma Perm pokonała CSKA Moskwa. Wszystkie te ligi są wielkie, przyciągają znane nazwiska, są tam pieniądze, a wszystko jest na najwyższym poziomie.

- Teraz czas na trudne pytanie - co sądzisz o tym słynnym już wywiadzie o mistrzostwie dla Zielonej Góry? (śmiech)

- Miałem wiele słynnych wywiadów, nie wiem, rozmawiam dużo z ludźmi, nie wiem o czym mówisz. (śmiech) Teraz na serio. Po pierwsze, muszę to wyjaśnić. Kiedy grałem w Anwilu, to była moja drużyna. Mam stamtąd same dobre wspomnienia, wygraliśmy tam dwa puchary, staraliśmy się też zdobyć Mistrzostwo Polski. Nie dokończyliśmy jednak rozgrywek. Wtedy ktoś zapytał mnie co o tym sądzę - odpowiedziałem szczerze. Nie jestem kłamcą. Teraz przyszedłem do Zielonej Góry i powiedziałem w wywiadzie Karolowi (Waśkowi, SportoweFakty.pl - przyp. red.), że postaram się obronić mistrzostwo - brzmi, jakbym był nienormalny, prawda? Tak nie jest. Chodzi o to jak widzę te sprawy z obecnej perspektywy. W moim wywiadzie nie chodziło o to, aby dopiec ówczesnemu Stelmetowi Enei BC - po prostu wtedy nie dokończyliśmy sezonu. Tak samo drużyna z Lublina zajęła drugie miejsce, ponieważ wygrała z nami jeden mecz, a my nie mieliśmy okazji do rewanżu. Rozumiem, dlaczego kibicom mogła nie podobać się ta wypowiedź. Nie dokończyliśmy wtedy sezonu i mówiłem to z perspektywy gracza innej drużyny - a mam prawo do swojej opinii jak każdy inny. Tak czy inaczej, teraz jestem zawodnikiem mistrzowskiej drużyny (śmiech). Wiesz o czym mówię? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Obie strony miały swoje racje.

 Czy chciałbyś coś przekazać naszym kibicom?

- Po pierwsze nie chciałem ich nigdy urazić tym wywiadem. Mogę powiedzieć tylko tyle, że będę starał się dla nich z całych sił, na tyle na ile będę mógł. Zawsze miałem świetny kontakt z kibicami, przed pandemią zawsze mogli ze mną pogadać czy zrobić sobie zdjęcie. Mam nadzieję, że będziecie nas wspierać w dobrych i złych momentach, to jest najważniejsze. Nie lubię sytuacji, w których kibice kochają Cię gdy wygrywasz, a atakują gdy przegrywasz. Chciałbym, żebyście wspierali nas tak samo niezależnie od sytuacji, a słyszałem o Was, że właśnie tacy jesteście. Stójcie za nami murem, a my będziemy stać za Wami. Wszyscy jesteśmy jednym klubem, jedną rodziną. Kibice, właściciel, decydenci, sztab szkoleniowy, pracownicy, zawodnicy - jesteśmy jednym organizmem, który próbuje wspólnie coś osiągnąć. Chciałbym jeszcze wspomnieć o tym, że nasza drużyna, tak jak i wszystkie inne w Polsce powinny być szczęśliwe, że w ogóle gramy w koszykówkę. Cieszmy się, że właściciele, sponsorzy i kibice wydają swoje pieniądze na sport w tak trudnej sytuacji w jakiej obecnie jest świat. Pamiętam końcówkę zeszłego sezonu, kiedy każdy był załamany, nie wiedząc czego może się spodziewać w najbliższej przyszłości. Dziś powinniśmy być wszyscy podekscytowani, że możemy grać w koszykówkę, że możemy oglądać koszykówkę, a nie wytykać sobie błędy i niedoskonałości.

Udostępnij
 
4303072